Dyskoteka walentynkowo-karnawałowa

Parę minut  gorącej, latynoskiej muzyki, i bursowy parkiet zaludnił się „człowiekami”, którzy ni stąd, ni zowąd zaczęli oddawać się szaleńczym tańcom, podskokom, piruetom. Temperatura rosła z każdą sekundą.  Do boju wkroczyli stali bywalcy bursowych dyskotek, którzy zawładnęli powierzchnią stołówki, przemierzając ją wzdłuż i wszerz, obracając, wyginając i podnosząc ku górze swoje urocze partnerki. Totalne szaleństwo. Zaczęły się śpiewy, przekrzykiwania i udowadniania swoich zdolności wokalnych wszem i wobec. Czas uciekał, a imprezowa ekipa dzielnie walczyła o kolejne sekundy w tańcu-wyginańcu. Niestety, wszystko, co dobre, szybko się kończy. Muzyka ucichła, gdzieniegdzie można było usłyszeć ciche nucenie „Przez twe oczy zielone, zielone, oszalaaaałem…”.